Raz, dwa, trzy… 20 zabaw podwórkowych, które być może pamiętasz z dzieciństwa - część 1.
A które teraz poszły w zapomnienie. A mogłyby zainteresować
nawet współczesnego dzieciaka.
Chociaż to takie modne sformułowanie, to jednak muszę je
napisać: Jestem dzieckiem lat 90. Częściowo. Pozostała część mojego dzieciństwa
to pierwsza dekada XXI wieku. Nie mam pojęcia czy jestem pokoleniem Y, Z czy Ź.
Na pewno jednak jestem pokolenie wychowanym na podwórku. Co wcale nie oznacza,
że wychowała mnie ulica, a jedynie tyle, że znam smak zabaw w gronie
przyjaciół. Poniżej – Ku pamięci! – prezentuję parę „klasyków” prosto z
podwórka. Kto pamięta?
Guma
Czyli elastyczny sznurek rozciągnięty między dwiema osobami.
Zabawa polegała na odpowiednim przeskakiwaniu, wskakiwaniu, wyskakiwaniu,
podskakiwaniu, plątaniu, rozplątywaniu i wszystkim, wszystkim, co z gumą można
robić. Z dzieciństwa pamiętam, że
istniał wariant „arabski” (zwany też polskim), „rzymski” oraz „dni tygodnia”. A gdy runda była zaliczona – wzrastał poziom…
gumy J A tym samym poziom trudności. Kto pamięta jeszcze figury, jakie można było
wykonać?
![]() |
Źródło: https://i.ytimg.com/vi/_zLBlZNw-FI/maxresdefault.jpg |
Kamień
Zastanawiam się, czy ta gra była znana wszędzie czy tylko „u
mnie”. Podobna jest do gry w „Scyzoryk”. Ja jednak zdecydowanie wolałam mniej
inwazyjnego kamienia. Gra odbywała się
na okrągłej planszy podzielonej na równe, promieniście ułożone terytoria – po
jednym dla każdego gracza. Kamieniem o dość kulistym kształcie wykonywało się
rzut do góry. Osoba, na której terytorium spadł, rozpoczynała zabawę. Zadaniem
uczestników było kopanie kamienia w taki sposób, aby uderzył w but przeciwnika,
a gdy samemu się było atakowanym – na uciekaniu przed kamieniem. Jeśli jednak
kamień trafił na nogę przeciwnika atakujący zabierał mu część terytorium. Dokonywał
tego odrysowując linię zewnętrzną swoich stóp. Poprowadzić mógł ją w dowolnym
miejscu, jednak zawsze musiała tworzyć z obwodem koła, liniami wewnętrznymi lub
z samymi sobą kształt zamknięty. Teren ten stawał się własnością atakującego i
przeciwnik nie mógł na nie wejść. Celem zabawy było zagrabienie całego
terytorium przeciwników. Zabawa na długie godziny, zręcznościowo-strategiczna J
Kapsle
W to grał chyba każdy! Kapsle – po coli, po „tatusiowym”
piwie, po oranżadzie na miejscu. Kreda i trochę przestrzeni podwórka (najlepiej
betonu lub asfaltu). Zabawa zaczynała się od nakreślenia wspólnie trasy. Raz
szerszej, raz węższej… czasem pod górę, czasem z przeszkodą. Bywały też pola
„szansy” i „pecha”. Cel gry? Przemieszczać
swojego kapsla poprzez „strzelanie” palcem wskazującym i dotarcie do
celu przed innymi! Emocje jak na wyścigach F1 J
![]() |
Żródło: https://2.bp.blogspot.com/-scUkIhcxe0s/Vtk8LCyPk-I/AAAAAAAAAC8/RMcXzEtopH8/s1600/005.jpg |
Aniołek, fiołek…
Skakanka! Kto na niej nie skakał? Doskonale pamiętam jak
świetnie bawiliśmy się na podwórku skacząc do tej rymowanki:
„Aniołek, fiołek, róża, bez.
Konwalia, Walia, wściekły pies.
Gruszka, pietruszka, cztery psy.
I odpadasz ty!”
W rytm wierszyka skakało się najpierw obunóż, następnie
„rowerkiem”, na prawej nodze, na lewej
nodze, skrzyżnie i „mix”. Gdy wykonało się te wszystkie figury pojawiał się
trudniejszy poziom, czyli skoki w tył.
Dalej – krzyżując skakankę i na dużej skakance. Oczywiście każda skucha
powodowała, że kolejna osoba rozpoczynała zadanie.
Szczur
Jak już mowa o skakance… Czy jest tutaj ktoś, kto nie zepsuł
sobie skakanki grając w „szczura”? Zabawa polegająca na przeskakiwaniu skakanki
kręconej wokół osi osoby ją trzymającej. Kto się skuł – odpadał. Nie wiem
czemu, zawsze zabawa ta kojarzyła mi się z karuzelami J
Krowa
Wciąż pojawia się czasem w przedszkolach. Jeden z
uczestników jest „krową”. Dzieci pytają „Krowo, krowo! Jakie mleko dajesz?”
trzymając ją za palce. Istnieją dwa warianty. W pierwszym dzieci uciekają
jedynie na mleko koloru białego, a krowa jak w zwykłym berku goni je. W drugim
wariancie dzieci uciekają na każdy kolor mleka
oprócz białego. Muszą jednak uratować się przed złapaniem przez krowę
łapiąc coś we wskazanym przez krowę
kolorze.
Dziesiątki
Tutaj potrzebna była piłka i kawałek muru lub ściany
budynku. Tak, sąsiedzi byli zachwyceni :D Jeden z uczestników rozpoczynał
odbijanie piłki o ścianę w odpowiedni sposób:
10 razy rzutem ze złapaniem lub tzw. „piłką niesioną”
9 razy odbiciem oburącz (siatkarskim)
8 razy prawą dłonią
7 razy lewą dłonią
6 razy prawą pięścią
5 razy lewą pięścią
4 razy prawym kolanem
3 razy lewym kolanem
2 razy czołem
1 raz klatką piersiową lub głową.
Oczywiście skucha oznaczała zmianę osoby. Wygrywał ten, kto pierwszy zrobił
całe dziesiątki.
Mur/Murarz
Na narysowanej linii stawał murarz, a uczestnicy – potencjalne cegiełki – stali
na końcu planszy, boiska. Na sygnał zaczynali przebiegać na drugą stronę,
starając się nie zostać złapanymi przez murarza. Kogo murarz dotknął – stawał
się fragmentem muru, stając na linii i zawężając miejsce do przebiegnięcia.
Wygrywała osoba, która została niezłapana do samego końca.
Głupi Jaś
Nikt nie chciał nim być, choć i tak zabawę wspomina się z
radością. Zazwyczaj dwie osoby (choć bywało różnieJ) przerzucały się
piłką. Pomiędzy nimi stał tzw. „głupi Jaś”, który biegał i skakał próbując
przechwycić piłkę, by się wybawić. Gdy mu się to udawało, wychodził na zewnątrz
a jego miejsce zajmowała osoba, która wykonała „pechowy” rzut.
Baba Jaga patrzy
Bardzo prosta zabawa. Jeden z uczestników jest „Baba Jagą”.
Staje tyłem do pozostałych uczestników, których zadaniem jest jak najszybciej
dobiec do Baby Jagi. Biec można tylko wtedy, gdy Baba Jaga jest odwrócona
tyłem. Gdy jednak padną z jej ust słowa „Raz, dwa, trzy – Baba Jaga patrzy!”
należy zastygnąć w bezruchu, a Baba Jaga patrzy, czy nikt się nie poruszył.
Taka osoba bowiem powraca na start. Wygrywa osoba, która pierwsza dotknie Baba
Jagi.
Zaczynając pisać tę notkę nie zastanawiałam się, jak bardzo „matematyczne”
były to zabawy. Teraz widzę, że bardzo!
Niedługo druga część. Pamiętacie te zabawy? Graliście w te
gry? Znają je dzieciaki w waszym otoczeniu?
Powspominajmy J
Rewelacja- większość znam w takiej samej postaci lub lekko zmodyfikowana. Można się było bawić bez komputera? Można było. Osiedle było "nasze". Aż mnie naszła ochota na zabawę w kapsle, Krowę...
OdpowiedzUsuńA to dopiero połowa tej dwudziestki :) Ja uwielbiałam Kamienia :)
UsuńA to dopiero połowa tej dwudziestki :) Ja uwielbiałam Kamienia :)
Usuń